i nawet dostałam pozwolenie na zgapienie i zpapugowanie, więc i jest! Voila!
Takie mini zielone coś.
Nie do końca wyszło jak chciałam i jak zaplanowałam.
Na początku były poszukiwania roślinek.
Okazało, że nikt wśród znajomych nie hoduje kaktusów,
a o ich kupieniu w mojej mieścince można tylko pomarzyć. Potem były poszukiwania kamyków.
Koniec końców wyszło tak, że kaktusy zostały zakupione przypadkiem
a sukulenty zostały podkradzione mojej mamie ze skalniaka, za pozwoleniem oczywiście:)
Jedynie szklane naczynie okazało się najmniej problemowe, leżało w szafce i czekało na jego kolej.