Będzie długo, nudno i problemowo,
taka opowiastka imigrantki, która na stare śmiecie powróciła:)
Post wyłącznie dla zainteresowanych i wytrwałych:)
W związku z naszym powrotem do Polski byliśmy przygotowani na perypetie
urzędowo-biurowo-papierkowe oraz na całą masę wydatków (tłumaczenia aktu chrztu, zaświadczeń, książeczki zdrowia).
urzędowo-biurowo-papierkowe oraz na całą masę wydatków (tłumaczenia aktu chrztu, zaświadczeń, książeczki zdrowia).
Zdaję sobie sprawę, że pewnych procedur nie da się przeskoczyć ani pominąć i formalność musi być.
Zaczęliśmy od tłumaczeń.
Na pierwszy rzut poszedł akt chrztu Kacpra, był on niezbędny aby zrobić polską wersję.
Co prawda akt chrztu zdążyłam już przetłumaczyć, będąc jeszcze w Anglii,
pomyślałam sobie będzie taniej, szybciej i już przygotuję conieco ale...
pomyślałam sobie będzie taniej, szybciej i już przygotuję conieco ale...
Akt chrztu dostaliśmy w jednym oryginale i w dwóch kopiach
więc przetłumaczyłam oryginał (bo jakże by inaczej).
W Polsce okazało się, że oryginał jest bardzo okrojony, nie zawiera nawet imion rodziców,
natomiast kopia jest bardziej treściwa, więc musiałam dokonać ponownego tłumaczenia.
W Polsce okazało się, że oryginał jest bardzo okrojony, nie zawiera nawet imion rodziców,
natomiast kopia jest bardziej treściwa, więc musiałam dokonać ponownego tłumaczenia.
Na drugi ogień poszła książeczka zdrowia Kacpra (całe szczeście, że tylko 3 strony ze szczepieniami wystarczyły).
Nawet nie chcę myśleć co by było jakbym musiała przetłumaczyć ją w całości, zawiera aż 42 strony:)
W tutejszym Urzędzie Gminy obyło się bez problemów a wyrobienie peselu dla Kacpra nie zajęło dużo czasu.
Dziękujemy.
Teraz słów kilka na temat szczepień.
Po dostarczeniu do miłej położnej przetłumaczonych szczepień okazało się, że mamy "polskie" braki.
Według polskich norm Kacper nie miał szczepionki przeciwko gruźlicy i żółtaczce (całe szczęście są refundowane),
którą powinien dostać już w 3 miesiącu życia natomiast w Anglii zostały rozpoczęte szczepionki przeciw pneumokokom
gdzie w Pl niezbędna jest ich kontynuacja ( nierefundowane - koszt szczepienia około 600 zł).
Jest jeszcze jedna szczepionka, której nazwy nie pamiętam również musi być podana teraz, zaraz, najlepiej już.
którą powinien dostać już w 3 miesiącu życia natomiast w Anglii zostały rozpoczęte szczepionki przeciw pneumokokom
gdzie w Pl niezbędna jest ich kontynuacja ( nierefundowane - koszt szczepienia około 600 zł).
Jest jeszcze jedna szczepionka, której nazwy nie pamiętam również musi być podana teraz, zaraz, najlepiej już.
Koszt ogółem - ponad 1000zł.
Ok, umówiliśmy się na szczepienie, przy czym żadne z nas nie posiada jeszcze ubezpieczenia w Polsce.
Ponieważ ja jestem jeszcze w trakcie urlopu macierzyńskiego, który lada chwila sie kończy
a mąż pracuje dla angielskiej firmy i również nie jest ubezpieczony w Polsce.
Ponieważ ja jestem jeszcze w trakcie urlopu macierzyńskiego, który lada chwila sie kończy
a mąż pracuje dla angielskiej firmy i również nie jest ubezpieczony w Polsce.
Posiadamy jedynie karty ubezpieczenia europejskiego, które szczerze mówiąc są psu na budę.
Można ich jedynie użyć w nagłych przypadkach, odbywając jedynie krótką podroż.
Można ich jedynie użyć w nagłych przypadkach, odbywając jedynie krótką podroż.
Kontynuując, niedoświadczony personel medyczny = pani położna, wyznaczyła wizytę szczepienia.
Poszliśmy i...
ku naszemu zdziwieniu w pokoju szczepień zasiadły: pani doktor plus dwie pielęgniarki, czułam, że coś się święci:)
Zostaliśmy zasypani lawiną pytań: gdzie jesteśmy ubezpieczeni?, kto od nas przyjął deklarację?
gdzie jest pesel dziecka (wtedy był w trakcie załatwiania), kto nas rejestrował??
Wywiązała się niezdrowa atmosfera, po czym pani doktor zaczęła podnosić głos na pielęgniarki,
rozpoczęła je pouczać i uświadamiać co i jak.. dobre!
I tym sposobem zostaliśmy oddelegowani do domu i kolejny ZONK!
Zostaliśmy zasypani lawiną pytań: gdzie jesteśmy ubezpieczeni?, kto od nas przyjął deklarację?
gdzie jest pesel dziecka (wtedy był w trakcie załatwiania), kto nas rejestrował??
Wywiązała się niezdrowa atmosfera, po czym pani doktor zaczęła podnosić głos na pielęgniarki,
rozpoczęła je pouczać i uświadamiać co i jak.. dobre!
I tym sposobem zostaliśmy oddelegowani do domu i kolejny ZONK!
Ale to jeszcze nie koniec.
Wychodząc z gabinetu pani doktor poprosiła mnie na krótką rozmowę
i dopiero wtedy spokojnie wytłumaczyła co jest nam potrzebne i niezbędne.
Powiedziała mi również o bardzo ważnej rzeczy.
Otóż istnieje "luka prawna",
która mówi , że babcia Kacperka czyli moja mama (która jest na emeryturze), może go ubezpieczyć.
Ha! w końcu jakaś pozytywna wiadomość.
Idąc tropem pani doktor "DOBRA RADA", babcia Kacperka musiała
oczywiście osobiście pofatygować się do najbliższego oddziału ZUS chcąc dodać go do ubezpieczenia.
Jak się można domyślać owego zaświadczenia o ubezpieczeniu nie dostała "od ręki",
trzeba czekać około tygodnia, aż zostanie przysłane na adres domowy. Nasze czekanie zajęło około 2-óch tygodni.
W międzyczasie dostaliśmy się na tak zwaną bezprawną wizytę do lekarza,
gdzie otrzymaliśmy skierowanie na prześwietlenie bioder Kacpra.
Kolejny stres. Przecież czekamy na ubezpieczenie dziecka, które ma lada moment przyjść,
a wizyta staje się być coraz bliżej. Udało się!! UFF!! Przyszło na czas:)
Jedziemy na USG:)
Najdziwniejszą, najśmieszniejszą i najbardziej absurdalną rzeczą jest to,
że wszyscy byliśmy umówieni na jedną godzinę.
Także teraz wyobraźcie sobie, mała poczekalnia z kilkoma krzesłami, mnóstwo rodziców z małymi dziećmi,
od kilkutygodniowych do kilkumiesięcznych. :D
Absurd w najczystszej postaci!!!
Mieliśmy o tyle to szczęście, że zjawiliśmy się dużo za wcześnie i w kolejce byliśmy jako pierwsi:)
Gdzieś tam kogoś w tłumie usłyszałam, że idzie szybko i doktor przyjeżdża w miarę punktualnie.
Po 25 minutowym opóźnieniu wszedł Pan Doktor, był baaardzo zdenerwowany,
żeby nie napisać wkur.....ny. Sunął korytarzem niczym strzała wydzierając się na pielęgniarki!
Ktoś śmiał pozajmować wszystkie miejsca parkingowe!!
A on biedny musiał postawić auto na ulicy! SZOK!! Zdziwienia ludzkie nie znały granic!
Samo badanie przebiegło w ekspresowym tempie (przecież opóźnienie było prawda?).
Rozebrać dziecko do pieluszki, jedna strona bioder zeskanowana, druga strona zeskanowana..
Mało tego, nawet nie mogłam Kacpra spokojnie ubrać,
chcąc założyć spodenki prawie zostałam wyproszona z hasłem "bo inni czekają".
Nie miałam również tego szczęścia spojrzeć Szanownemu Panu Doktorowi w oczy bo siedział do mnie tyłem,
a kiedy zadałam jakies pytanie nawet nie raczył sie odwrócić.
CHAMSTWO, TO BARDZO DELIKATNIE NAPISANE.
Czy osoba na poziomie, wykształcona, po studiach powinna posiadać takie maniery?
Czy nam pacjentom nie należy sie za grosz szacunku i kultury?
Jak dla mnie WSTYD I ŻENADA!
Uwierzcie bądź nie, ale to zdarzyło się naprawde, nic w tej opowieści nie zostało przekolorowane.
Czyste fakty.
THE END.
Wychodząc z gabinetu pani doktor poprosiła mnie na krótką rozmowę
i dopiero wtedy spokojnie wytłumaczyła co jest nam potrzebne i niezbędne.
Powiedziała mi również o bardzo ważnej rzeczy.
Otóż istnieje "luka prawna",
która mówi , że babcia Kacperka czyli moja mama (która jest na emeryturze), może go ubezpieczyć.
Ha! w końcu jakaś pozytywna wiadomość.
Idąc tropem pani doktor "DOBRA RADA", babcia Kacperka musiała
oczywiście osobiście pofatygować się do najbliższego oddziału ZUS chcąc dodać go do ubezpieczenia.
Jak się można domyślać owego zaświadczenia o ubezpieczeniu nie dostała "od ręki",
trzeba czekać około tygodnia, aż zostanie przysłane na adres domowy. Nasze czekanie zajęło około 2-óch tygodni.
W międzyczasie dostaliśmy się na tak zwaną bezprawną wizytę do lekarza,
gdzie otrzymaliśmy skierowanie na prześwietlenie bioder Kacpra.
Kolejny stres. Przecież czekamy na ubezpieczenie dziecka, które ma lada moment przyjść,
a wizyta staje się być coraz bliżej. Udało się!! UFF!! Przyszło na czas:)
Jedziemy na USG:)
Najdziwniejszą, najśmieszniejszą i najbardziej absurdalną rzeczą jest to,
że wszyscy byliśmy umówieni na jedną godzinę.
Także teraz wyobraźcie sobie, mała poczekalnia z kilkoma krzesłami, mnóstwo rodziców z małymi dziećmi,
od kilkutygodniowych do kilkumiesięcznych. :D
Absurd w najczystszej postaci!!!
Mieliśmy o tyle to szczęście, że zjawiliśmy się dużo za wcześnie i w kolejce byliśmy jako pierwsi:)
Gdzieś tam kogoś w tłumie usłyszałam, że idzie szybko i doktor przyjeżdża w miarę punktualnie.
Po 25 minutowym opóźnieniu wszedł Pan Doktor, był baaardzo zdenerwowany,
żeby nie napisać wkur.....ny. Sunął korytarzem niczym strzała wydzierając się na pielęgniarki!
Ktoś śmiał pozajmować wszystkie miejsca parkingowe!!
A on biedny musiał postawić auto na ulicy! SZOK!! Zdziwienia ludzkie nie znały granic!
Samo badanie przebiegło w ekspresowym tempie (przecież opóźnienie było prawda?).
Rozebrać dziecko do pieluszki, jedna strona bioder zeskanowana, druga strona zeskanowana..
Mało tego, nawet nie mogłam Kacpra spokojnie ubrać,
chcąc założyć spodenki prawie zostałam wyproszona z hasłem "bo inni czekają".
Nie miałam również tego szczęścia spojrzeć Szanownemu Panu Doktorowi w oczy bo siedział do mnie tyłem,
a kiedy zadałam jakies pytanie nawet nie raczył sie odwrócić.
CHAMSTWO, TO BARDZO DELIKATNIE NAPISANE.
Czy osoba na poziomie, wykształcona, po studiach powinna posiadać takie maniery?
Czy nam pacjentom nie należy sie za grosz szacunku i kultury?
Jak dla mnie WSTYD I ŻENADA!
Uwierzcie bądź nie, ale to zdarzyło się naprawde, nic w tej opowieści nie zostało przekolorowane.
Czyste fakty.
THE END.
P.S.1. a już niedługo moja droga do rejestracji w Powiatowym Urzędzie Pracy
trzymajcie kciuki, aby było mniej problematycznie:),
P.S.2. nadal czekam na podłączenie do internetu ( to już 2-gi miesiąc), obecnie działam na pożyczonym.
Takiego długiego posta w historii bloga to jeszcze nie było dlatego:
Dotrwalam do konca i doszlam do wniosku, ze to Wam sie bardziej naleza fanfary!
OdpowiedzUsuńCierpliwosc na wage zlota..... szkoda slow na polski NFZ....
Mam nadzieje, ze rejestracja w PUP'ie przebiegnie bezproblemowo :)
Nie przebiegnie... Najlepiej nastaw się na koszmar, może wyjdziesz wówczas z tego obronną ręką.
UsuńA Zizi chyba przesadziła, bo fanfary musiałyby należeć się każdemu Polakowi, który nie musi załatwiać sobie tych wszystkich formalności, a też ma schody pod górę. A z drugiej strony nie przesadziła wcale.
Toż to kraj, w którym sami wybieramy rządzących na zasadzie "trzeba pójść i kogoś skreślić, bo w telewizji mówili, że niska frekwencja wyborcza to wstyd i hańba"
Życzę wytrwałości i radzę zacząć myśleć wielotorowo, nie ustępować, walczyć o każdy centymetr przestrzeni publicznej, bo inaczej polegniesz.
Pozdrawiam
Lucy
Dobrnęłam do końca :) Wierzę w tą całą sytuację. Witaj w Polsce... tutaj lekarz to bóg a pacjent to przeszkadzający śmieć. Nie łudź się, że w Urzędzie będzie lepiej... tam też wszyscy są bogami, a Ty tylko będziesz im przeszkadzać w piciu herbaty.
OdpowiedzUsuńPrzede mną taka sama droga, jak Twoja, tylko w drugą stronę... z Polski do Anglii.
Trzymam za Ciebie kciuki.
To życzę powodzenia! Myślę, że w Anglii nie będziecie mieć podobnych problemów, tam sobie ludzie nie utrudniają...
Usuńjej czytałam Twój post i jestem w szoku, choć jakoś to wszystko mnie nie dziwi... jaki kraj... taka polityka. Ja zawsze zastanawiam się co was skłoniło do powortu w polskie bagno :) My jesli ponownie wyjedziemy to z pewnoscia bedziemy robic wszystko by tu nie powrocic =/ przykre, ale prawdziwe. A Wam życzymy powodzenia, a przede wszystkim masę cierpliwości! :)
OdpowiedzUsuńWiem, dużo osób się dziwi dlaczego powróciliśmy... mmm... Ja jestem jednak osobą rodzinną, lubię mieć wszystkich koło siebie, patrzeć jak dzieci moich bliskich dorastają, jak się babcie i dziadkowie starzeją... Każdy ma swoje priorytety według ktorych buduje swoje życie, a że tutaj sytuacja jest jaka jest, trudno, trzeba zębiska zacisnąć i walczyć o swoje prawa.
Usuńdotrwałam.. ;D
OdpowiedzUsuńno cóż.. polska rzeczywistość
nic nowego
wszędzie utrudnienia
cierpliwości kochana :*
hehe, rzeczywistość, ale spoko, ze ta lekarka podpowiedziała o tej luce i można było babcie "wykorzystać" :)
OdpowiedzUsuńcierpliwości życzymy :)
Witamy w Polsce:) na szczęście nic nie działa tak kiepsko,jak Służba Zdrowia,więc najgorsze za Wami:)
OdpowiedzUsuńNo miejmy nadzieję, damy radę:)
UsuńJa też dobrnęłam do końca :)
OdpowiedzUsuńI potwierdzam słowa dziewczyn - to nasza szara polka rzeczywistość.... niestety.... :(
życzę cierpliwości i wytrwałości w załatwianiu wszystkich spraw :)
Ja chrzciłam Sarę w Pl, więc akt urodzenia mam przetłumaczony, ale pewno też z oryginału :)
OdpowiedzUsuńW takim razie Sara na żółtaczkę nie jest szczepiona, natomiast o szczepienie na gruźlicę w szpitalu pytano, ale odmówiłam, z przyczyn bliżej mi nie znanych (pomroczność jasna poporodowa) :D
A co do bioderek to Sara już miała 2 prześwietlenia w dwóch różnych szpitalach (o czym sami nie wiedzą) otrzymała dwa sprzeczne wyniki, ale ja doświadczona już wiem, że biodra ma w porządku, także też jest śmiesznie...
Kochana- chamstwo i arogancja lekarzy nie zna grac i już wielokrotnie się o tym przekonałam. Ja oczywiście nie generalizuję, że tacy są wszyscy ale niestety ta grupa zawodowa ma bardzo wygórowane mniemanie o sobie a niestety bardzo niskie mniemanie o pacjentach:(
OdpowiedzUsuńOby udało Wam się szybko pozałatwiać wszystkie formalności:)
Przeczytałam do końca i nie mogę doczekać się dalszej części waszych watpliwie miłych przygód!
OdpowiedzUsuńemigrantka
a czy dalsze części będą? tego nie wiem, przy tej namęczyłam się ogromnie. Ach jakie to wszystko skomplikowane tutaj...
UsuńRównież przeczytałam do końca. :) Tadaaaam. :)
OdpowiedzUsuńCo do sytuacji z lekarzem od bioderek, przymknij na to oko, to też człowiek, a jak słusznie zauważyłaś na korytarzu były inni rodzice z dziećmi, a dzieci mają bardzo różną odporność na takie oczekiwanie - jedne będą spały, inne się wydzierały. A takie wydzierające bobasy + czekające w kolejce matki + zdenerwowanie potrafią dać prawdziwy armagedon. Kolejek nikomu nie życzę, to po prostu zawsze wyprowadza z równowagi. Ja bym się raczej czepiała organizacji pracy w przychodni.
Do Urzędu Pracy najpierw wybierz się po formularz zgłoszeniowy, wypełnij na spokojnie w domu, zorganizuj wszystkie dokumenty (do formularza zazwyczaj dołączają świstek z wymaganymi papierami) - będzie bez niepotrzebnej bieganiny.
O matko, ale macie boje z polskimi urzędami teraz :/ współczuję!!
OdpowiedzUsuńEch... Polska :/
OdpowiedzUsuńA czemu musicie mieć kontynuowane szczepienia na pneumo? Te płatne 1000 zł to może na rota? Dziwne to...
Ja szczepię refundowanymi szczepionkami, bo chyba bym pieniężnie nie wydoiła :/
W Anglii rozpoczęliśmy serię szczepień przeciw pneumokokom i dlatego tutaj w Polsce jest niezbędna ich kontynuacja. A te odpłatne to właśnie pneumokoki.
Usuńhej :) zaraz doczytam resztę bo mam braki u was :/
OdpowiedzUsuńa tymczasem zapraszam na mała zabawę zdjęciową o sobie
http://nie-tylko-moimi-oczami.blogspot.com/2013/02/zdjec-sztuk-17-o-czyli.html