W końcu, po 16-stu miesiącach od urodzenia naszego synka wywołałam zdjęcia.
Wyszło całe 200!
Wiem, wiem, teraz wszyscy instagramy, instagruki itp.. a ja lubię tą papierową wersję
i cudownie znów było zatracić się i powspominać jak to z taaakiego kilkugodzinnego brzydala
wyrósł taaaaki fajny, mądry i ładny chłopczyk.
Spójrzcie tylko.
Ja też uwielbiam papierowe zdjęcia :-) Niestety rzadko robię odbitki, czego teraz żałuję, bo jakiś czas temu straciłam bezpowrotnie wiele zdjęć, które chętnie bym sobie teraz pooglądała...
OdpowiedzUsuńA Kacper jest do Ciebie baaardzo, bardzo podobny!
Papierowe zdjęcia mają niesamowity urok! O wiele fajniej się ogląda takie niż na monitorze komputera!
OdpowiedzUsuńnajfajniejsze są momenty, kiedy dziecko odnajduje siebie na zdjęciach i nadziwić się nie może, że było inne :)
OdpowiedzUsuńja już nie wywołuję pojedynczych zdjęć, stawiam na fotoksiążki, bo mi przynajmniej nic nie fruwa po mieszkaniu, nic nie ginie, nikt nie podkrada fotografii :)
Jak dla mnie zdjęcia to tylko na papierze.
OdpowiedzUsuńMają jakąś taka magie w sobie
też mnie to czeka.. ;-)
OdpowiedzUsuńJak ten czas szybko mija - widac to po zdjęciach, prawda?
OdpowiedzUsuńMusi Pani wymyślić jakiś ciekawy sposób na przechowywanie tych zdjęć, aby były świetną pamiątką, która zarazem będzie zdobic mieszkanie. :))
Zapraszamy również na swój blog: http://beticco-baby.blogspot.com/
też uwielbiam tę wersje zdjec czyli drukowaną która można dotknąć :)
OdpowiedzUsuńja tez nie bede oryginalna jak napisze, ze mam tysiace zdjec na komputerze, ale jednak te wydrukowane to jest cos nieporownywalnego.
OdpowiedzUsuńi tez wole albumy ktore mozna brac do reki, i zdjecia, ktore mozna calowac:)